Wpłatę zaliczki i odbiór suczki z hodowli oddzielała przepaść kilku miesięcy. Cierpliwość nie jest moją mocną stroną, ale w tym przypadku czas wydawał się niezbędny. Dzięki niemu mogłem zasypać inną ogromną dziurę, niewiedzę. Tamiko była pierwszym zwierzakiem, z którym miałem dzielić przestrzeń życiową. Podjęcie teoretycznej, opóźnionej w konsekwencjach, decyzji oraz wyłożenie pieniędzy na stół, to tylko początek przygotowania do opieki nad przedstawicielką rasy Shiba Inu. Z perspektywy przeszło dwóch lat oceniam ten podstawowy proces, jako jeden z najtrudniejszych etapów. Tu właśnie urodziło się wiele niepotrzebnych wątpliwości. Odwiedzanie stron z poradami dla posiadaczy czworonogów przypominało przedzieranie się przez gąszcz ostrzeżeń i zakazów. Trudny charakter, nie dla nowicjuszy, przemyśl sprawę kilka razy. Po tym wszystkim, co przeczytałem przed pierwszym spotkaniem, nie spodziewałem się, że Shiba może stanowić wybuchową mieszankę ciepła, radości i entuzjazmu względem otoczenia. Nastawiałem się raczej na jednostkę zdystansowaną, nieufną, niezależną i wymagającą sporych pokładów cierpliwości w każdym aspekcie, czyli dokładnie mój charakter. Tymczasem wyszło na odwrót, a Tamiko okazała się cudowną towarzyszką w trudach codzienności.
Oczywiście nie wszystko przyszło łatwo. W pierwszych tygodniach pożegnałem się np. z tapetami w korytarzu, które kluska zdzierała z taką pasją, że momentami traciłem nadzieję na zachowanie mieszkania w przyzwoitej kondycji. Na szczęście, kataklizm nie dosięgnął mebli, a moja Shiba Inu bardzo szybko zaczęła rozumieć zasady. W procesie nauki stosowałem metodę nagradzania za pozytywne zachowania i ignorowania zaczepek. Jedyną formą kary było chwilowe odizolowanie w łazience, czego nie musiałem robić już od bardzo dawna. Pod wieloma względami, po wstępnym ułożeniu suczka porządnie prowadziła się już sama. Sprawy naszych relacji zostały uregulowane w ciągu dwóch miesięcy. Od tego czasu nie pojawiły się między nami większe zgrzyty. Nie bez znaczenia była dobra adaptacja kluski do życia w mieszkaniu. Rozsądne godziny aktywności, niewielkie natężenie generowanego hałasu, niewydzielanie drażniących zapachów, dbałość o higienę. Wszystkie te elementy dobrze sprawdzają się podczas życia w mieście. Dodatkowo pielęgnacja (pomijając okresy linienia) nie wymaga specjalnej uwagi. Odpowiednia dieta, regularne czesanie, kąpiele od czasu do czasu. Wystarczy zatroszczyć się o ciepłą wodę i można szorować sierść w spokoju. Generalnie moja Shiba Inu uwielbia wyższe temperatury, ma zwyczaj wciskania się pod kołdrę i wylegiwania się przy piecu. Daleko jej jednak do kanapowca. Tamiko chętnie uczestniczy w pracach porządkowych, gotowaniu, lubi zagadki, przepada za szarpaniem lin oraz pluszaków. W rankingu priorytetów pierwsze miejsce, ze zdecydowaną przewagą, okupuje aktywność fizyczna. Nasze bójki i przepychanki mogą wyglądać niebezpiecznie (określenie na wyrost), ale nie ma w nich ani grama agresji. W gruncie rzeczy Tamiko jest bardzo łagodna i przyjazna, natarczywie zaczepiana po prostu wychodzi z pomieszczenia, a rozładowana i porządnie wybawiona znika w jakimś kącie pozwalając na chwilę prywatności. Dla niej ważne są pory pełnej koncentracji, natomiast w przekroju całego dnia nie wymaga dużej ilości zainteresowania.
Tu muszę uczciwie przyznać, że nie jestem szczególnie wymagającym właścicielem. Nie trenujemy razem sztuczek, nie żądam, aby suczka chodziła na dwóch łapach na pstryknięcie palcami. Wystarcza mi, że zna podstawowe komendy i wie czego nie wolno robić. Większe oczekiwania względem Shiby przeznaczone są zresztą dla bardziej doświadczonych opiekunów. My w niewielkiej przestrzeni mieszkania dogadujemy się poprawnie. Tylko tyle i aż tyle. Niewątpliwą zaletą Tamiko jest akceptacja rzeczywistości przejawiająca się choćby w bezproblemowym znoszeniu rozstań. Mogę spokojnie zostawić ją na kilka godzin samą lub podrzucić rodzicom mając świadomość, że w pierwszym przypadku grzecznie prześpi większość czasu do mojego powrotu, a w drugim czeka ją cała masa radości. Względem mnie i innych dobrze sobie znanych ludzi zachowuje się jak na słodką kluseczkę przystało, jednak w stosunku do obcych bacznie obserwuje reakcje i szybko orientuje się czy trzeba trzymać kogoś na dystans. Gdy szczeknie, to znaczy, że żarty się skończyły.
Poza domem sytuacja wygląda trochę inaczej. Podczas spacerów moja Shiba Inu ciągnie jak parowóz. Do tej pory na nic zdały się treningi, szkoły, porady, eksperymenty z szelkami oraz obrożami. Kluska bez trudu skupia swoją uwagę na przewodniku, wykonuje polecenia, a także podąża we wskazanym kierunku, po czym dalej ciągnie na pełnych obrotach. Poprawnie drepcze jedynie na bardzo krótkiej smyczy. Po spuszczaniu z uwięzi, choć zazwyczaj trzyma się blisko i przychodzi na zawołanie, konieczne pozostaje zachowanie czujności i kierowanie się zasadą ograniczonego zaufania. Nagłe skoki w bok lub nury w krzaki są normą. Ciągła obserwacja jest nieodzowna. Jej nieposkromiona ciekawość i entuzjazm dają się też czasami we znaki na wybiegach. O ile z młodszymi psami Tamiko bawi się do utraty tchu, ku uciesze wszystkich zainteresowanych, o tyle ze starszymi osobnikami niejednokrotnie wchodzi w konflikty. A to sprzątnie zabawkę sprzed nosa, a to ukradnie patyk. Podobnie jak w domu zawsze jest pierwsza do przepychanek, a jej pysk zjawia się tam, gdzie coś się dzieje. Z jednej strony takie zachowanie, związane też z naturą rasy, bywa kłopotliwe, z drugiej obserwowanie tej beztroskiej energii sprawia mi dużo frajdy. Ryzyko staram się minimalizować, a trudnościom zapobiegać. Ważne, aby wyeliminować zwyczaje niebezpieczne nie myśląc o radykalnym przytemperowaniu charakterku ulubienicy, jedyne z czym chciałbym się obecnie ostatecznie uporać, to wiecznie napięta smycz.
Shiby często określa się mianem małych dużych psów. Rozmiarem i wyglądem są to naprawdę niewielkie maskotki, których charakter nie pasuje do wyglądu. To rozczula jeszcze bardziej. Czasami zastanawiam się jakim cudem w tak zwartym, poniekąd dostojnym ciałku mieści się tyle różnych cech, aktywności i emocji. Od oślego uparcia do skrajnie ekspresyjnych powitań. Po dwóch latach przynajmniej jednego jestem pewien, żeby czuć się komfortowo w roli właściciela, trzeba być bardzo spokojnym człowiekiem.
—
Wszystkie teksty, dostępne na stronie, opisują moje prywatne doświadczenia z rasą Shiba Inu. Należy pamietać, że każdy pies jest inny, a zachowania, zwyczaje, cechy charakteru oraz reakcje mogą różnić się od przedstawionych.